AKTUALNOŚCI NASZE WPISY

Miasto na szlakach – część I

W tym roku mija dokładnie 250 lat od wytyczenia kluczowej dla Kęt drogi cesarskiej, łączącej Wiedeń ze Lwowem oraz 240 lat od jej ukończenia w 1785 roku. Mógłby ktoś zapytać: Dlaczego to takie ważne? Ważne, nawet bardzo, bo tak kształt Kęt, jak i ich charakter od początku uzależniony był od szlaków handlowo-komunikacyjnych.

Już samo usytuowanie naszego miasta w jego najwcześniejszych dziejach związane było z naturalnym szlakiem, jakim była Soła. Tak wzdłuż niej powstawały pierwsze drogi, jak i ona sama była szlakiem którym transportowano na przykład drewno z Żywiecczyzny do Oświęcimia, stolicy księstwa.

Drugim kierunkiem, prostopadłym dla osi południe-północ był szlak z zachodu na wschód, od Bielska, a właściwie od Bramy Morawskiej do Krakowa. To one oba wpłynęły na kształt miasta i jego charakter. Kęty nigdy nie były grodem obronnym i ufortyfikowanym, ale zawsze miastem handlowym. Tu odbywały się cztery razy w roku wielkie jarmarki i cotygodniowe targi. Mieliśmy też bardzo znaczący przywilej handlu solą, o który zresztą toczyliśmy długi spór z Oświęcimiem, który chciał mieć na ten handel wyłączność.

Wystarczy spojrzeć na dawne i dzisiejsze plany miasta, aby zobaczyć, że jego kształt tworzą przecinające się w Rynku oba szlaki. Jak one wyglądały i jak biegły? Nie do końca pokrywają się z obecnymi najważniejszymi drogami. W samym mieście kluczowa była oś wschód-zachód wpisana w ciąg ulic Świętokrzyskiej i Wszystkich Świętych. Początkowo ten trakt nie prowadził, jak dzisiaj ulicą Krakowską w kierunku Wadowic, ale do Zatora. I nie biegł z Bielska przez Kozy i Kobiernice, ale przez Kozy i Podlesie. Był nawet most na Sole i była… opłata za jego unoszenie, gdy przepływały pod nim statki. Oczywiście słowo „statki” to lekka przesada, były to raczej łodzie. Pamiętajmy też, że sama Soła płynęła inaczej niż dzisiaj. W XVI wieku opływała miasto z oby stron, co widać na mapie Porębskiego, a jeszcze wcześniej Kęty leżały na jej zachodnim brzegu, a nie na wschodnim, jak dzisiaj, bo w średniowieczu główny nurt biegł pod Kęckimi Górami.

Ale wróćmy do dróg, a zwłaszcza do tej najważniejszej, czyli „cesarki”. Po pierwszym rozbiorze w 1772 roku, gdy ziemie te dostały się pod władzę Wiednia syn Marii Teresy i cesarz od 1780 r. Józef II wybrał się tutaj z wizytacją w 1773 roku. Przeraził go stan polskich dróg, co sam odczuł na licznych postojach, gdy trzeba było naprawiać jego powozy. Zlecił więc projekt nowej, dużo lepszej drogi. Poprzedziły ją pomiary wojskowych geodetów i kartografów pod kierunkiem Fridricha von Miega. To wtedy zdecydowano, że nowy szlak pobiegnie przez Kozy, Bujaków i Kobiernice, a nie przez Podlesie. I tak w naszym mieście prawdziwą szosą stała się ulica Czaniecka, dziś Kościuszki. W Rynku skręcała już nie w ulicę Wszystkich Świętych, ale w Krakowską (wtedy Lwowską) i dalej biegła przez Bulowice, a nie Witkowice. To ten trakt nazwano później popularnie „cesarką”. Droga łączyła Wiedeń ze stolicą Galicji Lwowem. W całości „cesarkę” ukończono w 1785 roku, ale jej pierwszy odcinek galicyjski biegł właśnie od Białej przez Kęty do Wadowic. I była to wówczas najnowocześniejsza i najsolidniejsza droga na dawnych ziemiach polskich. Stała się wzorem, dla innych szos. Zresztą używamy tego szlaku do dzisiaj, wciąż czekając na rozwiązanie godne XXI wieku, czyli na ekspresową Beskidzką Drogę Integracyjną. I wszystko wskazuje na to, że wreszcie się doczekamy, bo prace projektowe wreszcie ruszyły. Zatem znowu będziemy miastem na bardzo ważnym szlaku.

Pominąłem tutaj, w tym krótkim artykule inny, bardzo ważny szlak – kolejowy, ale on wart jest osobnej historii. O czym następnym razem.

Marek Nycz

Przejdź do treści