Godziny otwarcia Muzeum:
poniedziałek - nieczynne
wtorek - 10:00-15:00
środa - 10:00-15:00
czwartek - 12:00-17:00
piątek - 10:00-15:00
sobota - nieczynne
niedziela - 10:00-14:00
Opłata za zwiedzanie Muzeum:
bilet normalny - 8,00 zł
bilet ulgowy - 4,00 zł
opłata za przewodnika - 15 zł
w niedzielę - wstęp bezpłatny
Kontakt:
152 rocznica wybuchu powstania styczniowego
2015-01-21
152 rocznica powstania styczniowego
22 stycznia 1863 roku wybuchło powstanie styczniowe, będące największym i najbardziej heroicznym zrywem narodowowyzwoleńczym Polaków w XIX w. Szacuje się, że od początku 1863 r. do jesieni 1864 r. przez powstańcze szeregi przeszło blisko 200 tysięcy uczestników. Styczniowa insurekcja odbiła się szerokim echem w zaborze austriackim. Wielu Polaków mieszkających w Galicji przekroczyło kordon graniczny, by wziąć udział w wielkim powstańczym zrywie. W styczniu 1863 roku do walki przeciw potężnej armii rosyjskiej stacjonującej w Królestwie Polskim, liczącej ponad 100 tysięcy żołnierzy, stanęło zaledwie 6 tysięcy powstańców. W początkowym okresie powstańczego zrywu, zaledwie co dziesiąty powstaniec posiadał broń palną, większość z nich uzbrojona była jedynie w kosy. 22 stycznia 1863 roku Komitet Centralny Narodowy w wydanym manifeście powstańczym ogłosił się Tymczasowym Rządem Narodowym. Do walki z armią rosyjską przystąpiono w imię hasła „Całość – Wolność – Niepodległość”, sformułowanego jeszcze w czasach insurekcji kościuszkowskiej. Powstanie w krótkim czasie ogarnęło cały obszar Królestwa Polskiego, przenosząc się następnie na ziemie Litwy, Białorusi i Ukrainy. Walki trwały do jesieni 1864 roku, choć ostatni oddział partyzancki, na czele którego stał ksiądz Stanisław Brzóska został rozbity przez wojska rosyjskie dopiero w kwietniu 1865 roku.
W powstaniu styczniowym nie mogło zabraknąć mieszkańców Kęt oraz okolicznych miejscowości: Kobiernic, Bulowic, Witkowic, Wilamowic. Do oddziałów partyzanckich dołączyli mi. in. Józef Węgleński, Edmund Krzysztoforski, Walenty Brydziński, Józef Kołodziejczyk, Jan Winkler, Walenty Orlicki, Ignacy Komendera, Roman Zemanek oraz Jan Tomkowicz. Fot. Edmund Krzysztoforski
Największe doświadczenie wojskowe spośród wymienionych powstańców miał bez wątpienia Roman Zemanek, który dosłużył się stopnia oficerskiego w armii austriackiej. Kiedy Zemanek dowiedział się o wybuchu insurekcji, wziął dymisję z wojska i zaciągnął się do oddziałów powstańczych, formowanych pod Krakowem. Walczył pod rozkazami pułkownika Apolinarego Kurowskiego, powstańczego naczelnika województwa krakowskiego. Brał udział w słynnej wyprawie powstańczej na Miechów 17 lutego 1863 roku. W bitwie pod Miechowem został śmiertelnie rany, zmarł jeszcze tego samego dnia w wieku 24 lat. Jego szczątki zostały złożone w grobowcu rodzinnym na kęckim cmentarzu komunalnym
Podobnie jak Zemanek, uczestnikiem krwawej bitwy pod Miechowem był również hrabia Jan Tomkowicz z Kobiernic, starszy brat znanego historyka sztuki, konserwatora redaktora krakowskiego „Czasu” Stanisława Tomkowicza. Pochodzący z Kobiernic hrabia rozpoczął studia medyczne na wydziale lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W 1863 roku Jan Tomkowicz miał zaledwie 20 lat i był na pierwszym roku studiów. Postanowił przerwać edukację i zgłosił się do powstania. Młody hrabia wstąpił w szeregi elitarnej formacji powstańczej nazywanej żuawami śmierci. Został jednym z adiutantów dowódcy żuawów – Francuza Françoisa de Rochebrune. Kiedy we wczesnych godzinach porannych 17 lutego rozpoczęła się bitwa pod Miechowem, de Rochebrune wysłał do walki część swojego oddziału. Żuawami idącymi do kontrataku na cmentarz miechowski, obsadzony przez rosyjską piechotę, dowodzili dwaj adiutanci Francuza – Jan Tomkowicz oraz Emanuel Moszyński. W odległości około 50 kroków od cmentarza, pochodzący z Kobiernic ziemianin został trafiony trzema kulami, które zakończyły jego krótki żywot.
Pierwszą reakcją cara Aleksandra II i jego dworu na wybuch powstania zbrojnego w styczniu 1863 roku było silne wzburzenie. Rosjanie postanowili zlikwidować rebelię w już zarodku, stosując drastyczne metody. Pierwsze rozkazy, które otrzymali carscy dowódcy pacyfikujący powstanie były bezwzględne. Zakładały one karę śmierci dla wszystkich złapanych z bronią w ręku powstańców. Wyrok miał zostać wydany i wykonany niejako na „miejscu przestępstwa”. W praktyce ze względu na skalę i rozmiar powstańczego zrywu, poleceń cara nie sposób było wyegzekwować. Nie można było po prostu rozstrzelać wszystkich wziętych do niewoli powstańców, nie sposób było również wszystkich zatrzymać w areszcie. Carska administracja wojskowa i cywilna podjęła próby zorganizowania sprawnego aparatu represji, mającego na celu uśmierzenie „buntu”. Rosjanie podzielili kraj ogarnięty powstaniem na oddziały wojenne, zaś dowódcy stacjonującego tam wojska otrzymywali pełnię władzy.
Schwytanych powstańców zaczęto dzielić na kategorię w zależności od winy. 23 maja 1863 roku wszedł specjalny Ukaz o trybie sądzenia polskich buntowników wydany przez Aleksandra II. Na podstawie majowego Ukazu uczestnicy powstania zostali podzieleni na pięć kategorii (grup). W pierwszej i drugiej znaleźli się przywódcy i inicjatorzy powstania, w trzeciej szeregowi uczestnicy powstania, w czwartej czynni sympatycy, w piątej ci, którzy skorzystali z ogłoszonej w marcu 1863 roku amnestii carskiej. Rosjanie przewidywali dla dwóch pierwszych kategorii karę śmierci lub katorgi połączonej z konfiskatą majątku i utratą praw stanu. Wymiar kary dla pozostałych osób był uzależniony od pozycji społecznej. Kategoria trzecia i czwarta została podzielona jeszcze na dwie grupy. W pierwszej grupie znaleźli się przedstawiciele szlachty, którzy mieli być zesłani na przymusowe osiedlenie się w europejskiej części Rosji, bądź na Syberię. Druga grupa, w której znaleźli się zesłańcy z Kęt oraz z okolicznych miejscowości, obejmowała mieszczan i chłopów, których wcielano do „rot aresztanckich resortu cywilnego” na okres wynoszący od jednego do pięciu lat. Skazywano ich też na roboty publiczne z utrzymaniem „przy rotach”. Według pierwotnych założeń władz carskich, po ukończeniu kary „w rotach” więźniowie mieli zostać osiedleni na Syberii na ziemiach skarbu państwa, otrzymując status chłopów państwowych.
Wśród najczęściej spotykanych kar, którym poddawano wziętych do niewoli powstańców, było wcielenie ich do tzw. rot aresztanckich. W carskiej Rosji nazywano tak przymusowe roboty wykonywane pod ścisłym rygorem wojskowym. Los zesłańców był niezwykle ciężki, musieli oni przeżyć wieloletnie rozłąki z rodzinami oraz ciężką, katorżniczą pracę przy wyrębie lasu, budowie dróg, bądź kolei. Większość skazańców z Kęt, bądź okolicznych miejscowości zdołała jednak opuścić miejsce zesłania na mocy carskich amnestii z 1866 roku, pierwsza z nich została wprowadzona w kwietniu, druga w październiku tego samego roku. W wyniku amnestii zostały zakończone bądź skrócone kary dla zesłańców skazanych na roboty publiczne w rotach aresztanckich
Za udział w powstańczym zrywie jedenastu powstańców z Kęt, Bulowic i Kobiernic zostało zesłanych w głąb państwa carów.. Na liście osób represjonowanych przez Rosjan znaleźli się kęczanie: Karol Gold, Paweł Jelonek, Antoni Klimkiewicz, Zygfryd Kucz, Franciszek Lejbisko, Adolf Antoni Lekajczyk, Ignacy Winkler. Wśród zesłańców było też czterech powstańców styczniowych pochodzących z miejscowości leżących niedaleko Kęt: Piotr Matuszkiewicz i Jędrzej Polcer z Bulowic, Maciej Gawęda z Witkowic oraz Adam Jankowski z Kobiernic.
Oddzielną kategorię uczestników styczniowego zrywu, stanowią powstańcy, niepochodzący z Kęt, którzy po klęsce insurekcji osiedlili się w miasteczku. Można wśród nich wymienić osoby znane i powszechnie szanowane wśród lokalnej społeczności, takie jak aptekarz Eustachy Sokalski czy stolarz Władysław Kułakowski.
Fragmenty tekstu pochodzą z artykułu Powstańcy styczniowi z Kęt i okolic.
dr Andrzej Małysa