Godziny otwarcia Muzeum:
poniedziałek - nieczynne
wtorek - 10:00-15:00
środa - 10:00-15:00
czwartek - 12:00-17:00
piątek - 10:00-15:00
sobota - nieczynne
niedziela - 10:00-14:00
Opłata za zwiedzanie Muzeum:
bilet normalny - 5,00 zł
bilet ulgowy - 2,50 zł
opłata za przewodnika - 15 zł
w niedzielę - wstęp bezpłatny
Kontakt:
Eksponat miesiąca - kołyska
2018-08-16
Choć czasy zmieniły się na lepsze i postęp technologiczny niewątpliwie ułatwia nam wiele dziedzin życia, wychowanie dzieci w dalszym ciągu pozostaje wyzwaniem. Mimo nawet tak sprzyjających warunków jak 500+, darmowa służba zdrowia czy becikowe, wiele osób w dalszym ciągu nie decyduje się na potomka.
Cóż mieli powiedzieć rodzice jeszcze niecałe sto lat temu, kiedy to w mniejszych miastach i na wsi nie posiadali udogodnień obecnych czasów. Cały dzień poświęceni ciężkiej pracy w gospodarstwie, nie mieli czasu zajmować się nowonarodzoną pociechą, dlatego odkładali dziecko w miarę bezpieczne miejsce, które gwarantowało względny komfort malucha, a na pewno spokój rodziców. Rolę taką pełniły kołyski, nazywane również też kolebkami, do których odkładano dzieci nawet na noc, bojąc się przygniecenia w czasie snu. Były one wykonywane na przestrzeni wieków z różnych materiałów – najbardziej pierwotne i najbiedniejsze były wykonywane z tkanin, które zawieszano u sufitu w pobliżu łoża rodziców. Następnie kołyski wyplatano z łyka lub wikliny bądź wykonywano z drewna na drewnianych biegunach, gdyż już wówczas zauważono reakcje dziecka na bujanie. Największym powodzeniem cieszyło się drewno lipowe, gdyż było znane ze swoich uspokajających właściwości (dlatego z tego gatunku drewna pierwotnie wykonywano również trumny i kołki na wampiry). Z dzieciństwem związane było również wiele przesądów, które mówiły o zakazie bujania pustej kołyski, gdyż wówczas miało się jakoby „kołysać diabła”. Powodować miało takie zachowanie również bóle głowy dziecka korzystającego z kołyski i bezpłodność u kobiety, która nią bujała. Przy główce dziecka wieszano również czerwoną wstążeczkę, aby odwracała uwagę od niego i rozpraszała rzucającego ewentualny urok. W takiej kołysce dziecko spędzało znaczną ilość czasu w momencie, gdy matka zajmowała się gospodarstwem. Jako materacyk służył siennik wypchany słomą owsianą, która miała dobre właściwości wodoodporne – przypomnijmy, że wynalezienie pampersów na zachodzie Europy przypada na lata 50. XX wieku. Podobną funkcję spełniały również specjalne rowki na dnie kołyski, które odprowadzały nadmiar wilgoci na podłogę. Dzieci traktowano bardziej przedmiotowo niż obecnie i niejednokrotnie miały one prawdziwą szkołę życia – maluchy zabierano ze sobą do pracy w polu i umieszczano je w specjalnej konstrukcji wykonanej z wełnianej chusty naramiennej noszonej przez kobiety oraz ostrewki. Standardy żywieniowe również odbiegały od dzisiejszych – podawano dzieciom zupkę wykonaną z piwa, chleba, masła i cukru, o ile rodzina mogła sobie na takowy finansowo pozwolić. W przypadku nadmiernej nadpobudliwości malucha, również używano go w formie „smoczka” – kawałek cukru zawijano w szmatkę i dawano dziecku do ssania. Gdy rodziny nie było stać na cukier, podawano mu mleko makowe o właściwościach narkotyzujących bądź kieliszek wódki. Nie jest to jednak najgorsze, co można sobie wyobrazić – zarówno ówczesne standardy higieny, wierzenia związane z medycyną ludową, głód a także inne metody wychowania sprawiał, że śmiertelność wśród dzieci na wsi polskiej (odsetek śmiertelności dzieci do 5 roku życia) w latach 1900-1909 wynosił w Galicji średnio 50% ogółu zmarłych.
Justyna Majerska-Sznajder
MAKK/E/728 |